środa, 18 marca 2009

Skrytobójca

1.


15.09.2007r.

Godz. 18:24

Jonasz z energią godną Jamesa Browna uderzał pałeczkami perkusyjnymi w powietrze.

(And I’m the world’s forgotten boy…)

Zdobył te dwa drewniane patyki. Kosztowały go całe 10 złotych (co równało się całemu tygodniowi zbierania puszek). Liverpool 7A, wciąż nie skalane brzegiem hi-hata. Pierwszy krok miał już za sobą, brakowało tylko perkusji.

Ale to się teraz nie liczyło, bo przecież I’m the world’s forgotten boy, the one who’s… i Jonasz masakrował pałeczkami powietrze przed sobą, o tak, niszczył atomy, miliony atomów i wiedział, po prostu był pewny, że w przyszłości, może za rok, może dwa, będzie siedział za zestawem bębnów w towarzystwie przyjaciół i stanie się nową legendą rocka.

Królem muzyki.

the one who’s searchin’, searchin’ to DESTROY!Ćwiczył tak na powietrzu od dwóch lat, wiedział, że umie to i owo, a co najważniejsze – miał pomysły, w jego mniemaniu świeże i innowacyjne. Wiedział, że musi się udać. Miał trójkę przyjaciół, którzy dysponowali tym samym talentem i zapałem. Razem tworzyli coś w rodzaju organizmu,

(searchin’, searchin’ to DESTROY!, a pałeczki miażdżyły powietrze, o tak)

który oddychał muzyką, jadł muzykę, którą popijał muzyką, po to by wydalić muzykę i znaleźć w żołądku miejsce na więcej muzyki. Konstruowali system doskonały, a chłopiec z zamiłowaniem niszczył atomy powietrza, bo przecież od sławy dzieliła ich tylko perkusja, a później pójdzie z górki…

Jonasz załkawszy łzami szczęścia, miotał pałeczkami, rozkoszując się każdym pojedynczym dźwiękiem pełnym energii…

And I’m the world’s forgotten boy
The one who’s searchin’, searchin’ to DESTROY!

2.


15.09.2007r.

Godz. 18:24

Piotrek powolnym, znudzonym krokiem podszedł do lodówki, by po chwili – z miną wyrażającą głębokie nieszczęście trzynastolatka – robić sobie kanapkę.

Kroił chleb, mając przed oczami Wróbla, pieprzonego Wróbla, który zawsze i wszędzie, wszędzie i zawsze, musi go znaleźć, uderzyć, wyśmiać, poniżyć…

- O kurwa! – wrzasnął swoim przechodzącym spore zmiany głosem i wsadził zakrwawiony kciuk do buzi, ssąc nerwowo. Powstrzymawszy łzy – bo przecież był już mężczyzną – pobiegł do mamy.

- Mamo, skaleczyłem się nożem – jęknął, lecz mama już stała w salonie ze srogim wzrokiem.

- Jak ty się wyrażasz? Co miało znaczyć to brzydkie słowo?! – Zbliżyła się do Piotrka i stalowym uściskiem złapała go pod ramieniem.

- Ale ja się skaleczyłem! – zapłakał chłopiec (mimo, że przecież był już mężczyzną).

- Czeka cię poważna rozmowa z ojcem!


3.


15.09.2007r.

Godz. 18:24



I wszedłem w nią, a Suzie Glaire, moja Suzie, jęknęła, tak jak jęczała zawsze. Rozkosznie, pociągająco, obłędnie. Od ośmiu lat.

Więc wyszedłem i wszedłem w nią znów, by jeszcze raz rozpłynąć się w tym głosie, cudownym głosie, tak niepodobnym do tego, który teraz wypływał z głośników na biurku.

I’m a man

(jęk)

I’m a goddess

I’m a man

Jej Prawie – Do – Diaska – Białe – Włosy (bo Suzie tak na nie mówiła, bardzo pragnęła mieć maksymalnie jasne włosy) weszły mi do ust i cieszyłem się jak dziecko, tak jak zawsze. Od ośmiu lat.

I’m a virgin

(jęk)

I’m a man

I’m a blue movie

I’m man

I opuszki palców były łaskotane przez sutki drobnych, jasnych piersi, a jęk rozsadzał mój mózg, jej dotyk deptał myśli.

I’m a bitch

(westchnięcie)

I’m a man

I’m a geisha

Ciało Suzie, mojej Suzie i jęk, głos, i jeszcze raz, i znów, wejść, wyjść, tak jak zawsze. Od ośmiu lat. Z moją kochaną Suzie.

I’m a man

(jęk)

I’m a little girl

(westchnięcie)

I’m a man

Jęki stają się coraz częstsze, dopingują moje szczęście i to skutkuje, niczym wrzask tysiąca gardeł zapalonych kibiców na piłkarza. I zapach, dotyk, głos oraz obraz kumulują się po to, by ogromną falą uderzeniową rozejść się po fizyczno-psychicznej płaszczyźnie mojego ja.

And we’ll make love together.

Od ośmiu lat.

(Dwa okrzyki rozkoszy złączone w…)

4.


15.09.2007r.

Godz. 18:24

W skąpanym porannym blaskiem słońca pokoju, stało radio oświetlone promieniem, przez który przelatywały drobinki kurzu. Z odbiornika leciała muzyka.

Well if you want to make me cry
That won't be so hard to do

Oprócz dźwięków piosenki, pokój gościły rytmiczne trzaski, jakby gałęzi łamanych pod podeszwą butów. Przybrudzoną podłogę oświetloną przez słoneczny blask ozdabiały purpurowe plamy. Trzask i nowe kleksy dołączały do pozostałych. Trzask i niektóre łączyły się w większe.

Each night I ask the stars up above

Why must I be a teenager in love?

Grigorij z zapałem uderzył w skruszony kokos na podłodze, który zareagował wypluciem czerwonego mleka. Jego szkolny mundurek (liceum w Moskwie, o tak, nienawidził tej pierdolonej budy) ozdobiły purpurowe plamy.

Why must I be a teenager in love?

Grigorij uderzył znów, metalową rurką od odkurzacza, którą znalazł w zadbanej szafie. Czerwony kleks spotkał się z przykurzonym drewnem krzesła, na którym wisiał widocznie zużyty kondom.

Why must I be a teenager in love?

W skąpanym porannym blaskiem pokoju jednego z moteli Moskwy, leciała muzyka. Wśród milionów lawirujących drobinek kurzu, klęczący Grigorij Lejew - z wczuciem godnym Johna Frusciante podczas gry na gitarze – masakrował głowę szesnastoletniej Ani Liszewskiej. Metalowa rurka opętana przez nienawiść i miłość z impetem leciała w dół, by po chwili wznieść się górę. Purpurowe plamy spływały po jej powierzchni.

Why must I be a teenager in love?

5.


15.09.2007r.

Godz. 18:24

Rafał energicznie uderzał w kierownicę swego chevroleta, w rytm Rage Against The Machine.

- O TAK, WE’RE THE RENEGADES OF FUNK! WE’RE THE RENEGADES OF FUNK! – ryknął razem z Zackiem de la Roche, a jego głos rozpłynął się gdzieś wśród pustkowi Teksasu. – WE’RE THE RENEGADES OF FUNK!

Wolność, pomyślał. Wolność, to jest to. Ekstaza.

Dłonie bębniły rytm, noga zawzięcie dociskała pedał gazu i mknął, nie patrząc na strzałeczkę informującą, że jego podekscytowane ciało przemieszcza się z prędkością ponad stu mil na godzinę.

Wolność.

I śmiał się, a powietrze wędrowało pomiędzy kosmykami długich włosów. Ryk silnika stawał się coraz głośniejszy, lecz Zack de la Roche z głośników nie poddawał się. Razem z przyjaciółmi przekazywał Rafałowi energię, głośniej i głośniej. Silniej i silniej, i już nawet pustkowia Teksasu nie potrafiły zagłuszyć tej melodii, nie zdołały ujarzmić istnej potęgi.

Silnik furkotał, a Rafał śmiał się i nie czuł łez radości, które spływały mu po policzkach, bo zaraz wysychały. Czuł tylko wolność, rozpychającą się w zatłoczonym pokoju wariujących uczuć.
- WE’RE THE RENEGADES OF FUNK! WE’RE THE RENEGADES OF FUNK!


-20.


15.09.2007r.

Godz. 18:25

Koniec Świata zakradł się nagle i bezgłośnie, niczym skrytobójca przyczajony w mroku. Jego sztylety nie odbijały blasku świec, a stopy nie natrafiały na skrzypiące deski. Płytki, spokojny oddech okazał się jedynym dźwiękiem, jaki wydawał wśród blokowisk Wyszkowa, drzew Alaski, piramid Egiptu. Opanowane ciało od wielu lat przewijało się w cieniach (nocach) Ziemi. Wreszcie zaatakowało, nagle i bezgłośnie, niczym zimny morderca, z wybitnym wyrachowaniem, jak mistrz. Jak skrytobójca.


Patryk Fijałkowski
15 września 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz